Witam
Z powodu ograniczonych mozliwosci czasowych jak i roznicy czasu utrudniajacej porozumiewanie sie ze znajomymi i rodzina postanowilem w tej oto wolnej chwili napisac kilka slow wrazen z mojego wyjazdu (wyprawa w przeciwienstwie do krycha nazwac tego raczej nie moge).
Na poczatek musze sie odniesc do wpisu krycha (krystian.geoblog.pl) odnosnie latania liniami emirates - niech nikt nie zrozumie mnie zle oczywiscie zupelnie inny poziom niz jakakolwiek linia znana nam z latania do polski itp... natomiast musze sprostowac kilka rzeczy jestem wyzszy od krycha kilka (moze wiecej niz kilka) centymetrow i trafilo mi sie siedzenie w srodku podczas lotu do Dubaju i nie nazwalbym tego komfortem owszem cos sie tam i rozklada ale dla mnie znacznie wygodniej bylo podczas kilkunastogodzinnej jazdy mazda na narty do francji w cztrey osoby mazda witka (przynajmniej alkohol serwowany byl bez limitow i nogi mozna bylo wyciagnac na suficie o czym w emiratach mozna zapomniec o jednym jak i o drugim) jedzenie tez grubo przesadzone porcje male i bez fajerwerkow powiedzialbym ze na trzy z minusem do tego obsluga i atmosfera w moim mniemaniu sztuczna czesto jak dla mnie wrecz komiczna. Duzym plusem jest renoma (zero wypadkow tej lini jak do tej pory) i wspomniany przez krycha monitor z filmami okolo 100 muzyka okolo 300 albumow grami telewizja (kanaly przyrodnicze, sportowe, moda, news) plus widok z kabiny pilota lub od spodu samolotu wraz z pelna informacja o locie i mijanych po drodze punktach od biedy mozna sie wpuscic w ta zabawke i zapomniec na chwile ze nie ma miejsca na nogi i ze pani stewardesa na prosbe o wode przynosi mniej niz 100 ml i glupio sie prosic o nia kilka razy z rzedu ostatecznie w dubaju kupilem w poczekalnie swoja i wlasnie w liniach bangkok airways duza niespodzianka maja wlasne poczekalnie (na lotnisku w bagkoku) szybki internet za darmo plus kanapki cisteczka owoce itp za free plus kawa herbata i woda wszystko za darmo i za .... 40 funtow z bagkoku do czang mai dodam tylko ze samolot byl nowy a jedzenia w 1.5 godzinnym locie dwa razy wiecej niz w 7 godzinnym emiratow ale coz nie ma nawet co porownywac tajowie sa niesamowici ... grzeczni zyczliwi zawsze mili i usmiechnieci co do arabow .... sami wiecie ...
Czang mai przywitalo mnie powiewem goracej wilgotnej masy powietrznej spokojnym lotniskiem z palmami i innymi egzotycznymi rozlinami naookolo sposrod ktorych wylonil sie krychu w swoim kapeluszu i okularkach. Zrobilismy niedzwiadka (byly chyba nawet buziaki ale nie pamietam po 19 godzinach lotow trzema samolotami :) ) i wsiedlismy na skuter i pojechalismy do hotelu to bylo naprawde fajne powitanie na dzien dobry mialem wycieczke skuterem po miescie z torba przewieszona przez ramie zawiezlismy rzeczy i ..... wypilismy po pare piwek po czym pojechalismy dalej testowac skuter. Duzym zaskoczeniem dla mnie bylo to ze miasto tetnilo zyciem a byla 1 w nocy i do tego tetnila zyciem tajskim nie turystow generalnie bylem bardzo zaskoczony tym co zaobaczylem tajlandia absolutnie nie nalezy do krajow trzeciego swiata (tak niestety kiedys o niej myslalem) jest rozwinietym cywilizowanym krajem o ciekawej kulturze i niesamowitej wrecz zyczliwosci tubylcow (pozniej dowiedzialem sie ze to zaleta polnocnej tajlandii i ze w bagkoku wyglada to troche inaczej ale tego doswiadcze na wlasnej skorze za kilka dni) oczywiscie nie moge pominac urody tutejszych dziewczyn przez pierwsze kilka dni nie mozna oczu od nich oderwac zreszta one same tez czesto nie moga oderwac swoich od wszystkich ktorzy nie maja skosnych oczu co ciekawe niewazne dziewczyn czy chlopakow.
Piwkowanie skonczylismy nad ranem (ciekawostka po kilku piwkach skuterem znacznie latwiej sie jezdzi niz go prowadzi ciezki jednak troche jest) do tego czasu odwiedzilismy wszystkie chyba dzielnice zaliczajac po znakomitym LEO w kazdej czyli lokalnym browarku cena okolo 70 pensow za duzo butle 700 ml.
W niedziele rano po kilku doslownie godzinach snu ruszylismy po skuter dla mnie i pojechalismy w gory do swiatyni (podroznicy wybaczcie nie pamietam nazwy ale to najslynniejsza z tutejszych) po drodze zgubilismy droge a pytajac o nia jakos tak wyszlo zawsze pojawial sie nasz kumpel LEO w koncu dojechalismy po okolo 3 godzinach (pozniej okazalo sie ze byla max 30 min od hotelu) po czym ruszylismy dalej w gore. Do swiatyni i kilka km za nia drogi w swietnym stanie zdecydownaie lepsze niz w polsce i jak na lokalne warunki rowniez niz w anglii. Kilka km za swiatynia sytuacja zmienila sie diametralnie i drogi zamienily sie w sciezki ewentualnie lesne drogi utwardzone gdzieniegdzie wyspanym zwirkiem to byl poczatek dzungli pojezdzilismy po niej tyle na ile sprzet pozwalal i wrocilismy do hotelu po drodze wiele razy spotykajac LEO spalem tej nocy jak zabity przedtem zarezerwowalismy terenowe kawasaki i umowilismy sie na wycieczke w przyszly weekend.
Poniedzialek rano szkola rejestracja i pierwsze wrazenia - niestety nie mialem zbyt duzo czasu na aklimatyzacje (krystian wzial sobie tydzien wolnego wiec szkole zaczal 9 dni po przylocie) i pierwsze wrazenia dosyc dramatyczne problemy z koncentracja potem ze spaniem poza tym ogromna ilosc materialu jak na totalnego nowicjusza w srode bylem rozdrazniony do tego krychu mnie wkurzal bo ewidentnie nabral imprezowego trybu po moim przybyciu (jego szkola sie juz konczyla wiec byl lekko znudzony do tego wiadomo na wizyte u LEO dlugo mnie namawiac nie musial) na dodatek trafil mi sie kurs na ktorym byli ludzie ktorzy koncza kurs na nauczyciela co dodatkowo zwiekszalo tylko chaos w mojej glowie (nie wszyscy maja dar do nauczania za to wszyscy chcieli owe nauczanie pocwiczyc zrozumiale ) ostatecznie wykupilem prywatne lekcje i po kilku dodatkowych godzinach sie wyluzowalem co przypiczetowalem zdanym egzaminem na 90 % co uczcilismy razem z krychem LEO hiszpankami i japonkami w barze a pozniej nocnym klubie.
Sobota rano pod znakiem off road wstalismy w ciezkim stanie wczesnie rano (podobny klimat jak na quadach w rumuni pelna mobilizacja) i pojechalismy na naszych kawaski 250 do dzungli. Asfaltowy kawalek poszedl gladko ale to co potem sie dzialo ciezko bedzie mi opisac to byla walka z maszyna, terenem, pogoda, a pozniej z ogromnym zmeczeniem w pewnym momencie zjechalismy z gory i nie potrafilismy pod nia podjechac, nie mielismy ani gps ani kompasu nawet ani zapasowej benznyny
wtedy dopiero uswiadomilismy sobie ze jestesmy w dzungli gdzie nikogo nie ma (przez 8 godzin minal nas jeden samochod terenowy i to na samym poczatku) a my nie potrafimy sie wydostac z pulapki w ktora wjechalismy do tego jaby znikad pojawilo sie mnostwo komarow a my w swojej LEOistowskiej rozwadze nie bralismy ani malaronu (lek przeciw malarii) ani nie wzielismy nic na komary krycha ugryzly w pewnym momencie trzy naraz on zreszta generalnie mial znacznie gorzej bo jest nizszy i w tym trudnym momencie jak sie wywalil nie zawsze mial mozliwosc powrotu na motor wiec konczylo sie powrotem do punktu startu :) po okolo godzinnej walce w koncu po kilkunastu upadkach udalo sie nam opanowac i przejechac ten kawalek kosztowalo nas to wiele wysilku ale .... wszystko co potem spotkalismy na drodze wydawalo sie banalnie latwe :) pomimo wycienczenia i braku LEO kontynuowalismy wycieczake do samego wieczora co przyplacilismy oparzeniami od siedzenia zdretwieniem rak nie liczac obdarc i siniakow po upadkach niestety w wypozyczalni musielismy zaplacic za szkody mimo wszystko nie wyszlo najdrozej nie drozej niz quady w maroko ktorych sie nie da nawet porownac.
Niedziele spedzilismy jak klasyczni turysci wycieczka na sloniach itp wieczorem shopping nawet LEO jakos mniej nas odwiedzal pojechalismy motorami po bilety na pociag do bangkoku krychu na poniedzialem ja na koniec wycjazdu za 3 tyg wieczorem skoczylismy do restauracji po czym ja do lozka a krychu sie pakowac od tej pory juz sie nie widzielismy
Poniedzialek
Caly obolaly zaczalem drugi level LEO poszedl w odstawke i wpadlem w wir szkoly wyglada to tak wstaje 8:00 przysznic (heheh wiecej razy sie tuitaj mylem niz przez rok w londynie;]) lekkie sniadanko male przypomnienie materialu i do szkoly trzeba przyjsc troche wczesniej na dzien dobry wszysscy myja stopy takim fajnym klimatycznym kaciku specjalnie do tegom przeznaczonym wstep do budynku bez obuwia i bez skarpetek o 9 zaczynamy mantre cos w rodzaju modlitwy prosby o dobre wyklorzystanie naszego czasu i podziekowanie dr shivago (guru ktory przyniosl ze soba do tajlandi prawdopodobnie z indii wiedze na temat masazu jak rowniez filozofie ktora ma oddzwiek w zyciu tajow z polnocy) pozniej zajecia z jogi (pon wtorek) lub z tai chi (sroda czw piat) do 9 45 potem szkola serwuje kawe i herbate a w dniu egzaminow rowniez owoce ciasta itp .. od 10 do 12 pierwsza czesc zajec potem godzina lunch i od 13 do 17 druga czesc nienajgorzej jak sie ma czas i robi sie wszytko na spokojnie ja niestety czasu za wiele nie mam wiec od 17 do 20 mam kolejne zajecia w szkole spa mantra (aroma terapy masaz olejkami aromatycznymi) pozniej szybkie jedzenie (mnostwo restauracji naokolo ceny od 50 pensow do 1 funta za ryz z warzywami i owocami morza kurczakiem wolowina jadamy wbrew przestroga gdzie popadnie i pijemy wode przed ktora kazdy przewdonik przestrzega jak przed najgorszym nic nam nie jest zero problemow zaladkowych zreszta wyglada na tym ze tajowie znaja sie na rzeczy chyba zaden taj nie gotuje w domu tam wszyscy chodza do restauracji i to jest bardzo fajne bom poza mc donaldem w centrum w zasadzie zadna nie jest typowa dla turystow zawszeconajmniej polowa jest lokalna w okolicy naszej szkoly minimum 80 procent klientow to tajowie do tego wszystkiego jeszcze trzeba dodac mnostwo straganow z roznego rodzaju snackami typu smazone kraby kurczaki na patyku krewetki suszone konikiu polne itp) po jedzeniu praca domowa i robi sie 22 to o tej zaczalem wlasnie pisac tego bloga
W sobote i niedziele ide na kurs masazu goracymi kamieniami od 9 do 17 wiec bedzie troche luzu moze znowu LEON siadzie bo hiszpanki wyjezdzaja i pozegnanie sie szykuje w przyszlym tygodniu level III a wieczorami refleksologia stop za to ostatnia sobota i niedziela i poniedzialekn wolne wow :) .... zreszta za wiele sie nie wydarzy generalnie wciagnalem sie i zapalacilem za kilka kursow ktorych mailem nie robic przez co splukalem sie do zera ale za to ze spiewem na ustach .....
"... i tak warto zyc" ....
pozdrawiam wszystkich drugiej czesci pewnie nie bedzie ........
PANTI
p.s
jutro dwa egzaminy trzymajcie kciuki
p.s 2
dzisiaj tez wzialem prywatne lekcje wiec poinno byc cool duzo jednak materialu jak na takiego swiezaka uklony dla krycha bo chlopak byl jednym z lepszych :) ale uczyl sie chlopak szkieletu w londynie jak ja gralem na saksofonie .....